Autorka: Elżbieta Kurpńska
Gdzieś daleko stąd, a może całkiem blisko, za siódmą górą, a może za siódmą rzeką, na peryferiach dużego miasta w otoczeniu drzew dużych i małych stał sobie mały, zielony domek. W domku mieszkali Tata, Mama i dwaj chłopcy: 5-letni Krzyś i jego malutki braciszek Jaś. W zielonym domku Krzyś i Jaś mieli swój osobny pokój, który Tata i Mama nazywali pokojem dziecięcym.
W pokoju dziecięcym oprócz łóżeczek obu chłopców, w rogu, blisko drzwi stała zielona, pięknie rzeźbiona stara szafa. Szafa, jak to mają w zwyczaju inne szafy, służyła do przechowywania różnych rzeczy: ubrań, bielizny, butów, pościeli. Stara zielona szafa była bardzo dumna z tego, że powierzono jej opiece tyle skarbów.
Ale szafa miała jeszcze jednego lokatora. Oprócz ubrań, w najciemniejszym jej kącie, na podłodze było coś jeszcze. Siedział tam cichutko mały pluszowy miś. Miś miał duże brązowe oczka i miękkie brązowe futerko troszkę przetarte na łebku i brzuszku.Misiowi jednak te wytarte łatki wcale nie przeszkadzały, wręcz przeciwnie, przypominały mu o pięknych chwilach spędzonych z Krzysiem. – Ach, jakie piękne były to dni – często z rozrzewnieniem wspominał miś. – Krzyś tak mocno i często mnie przytulał, że aż wytarł mi futerko. Jeździłem z nim na wakacje. Czasami zabierał mnie ze sobą do przedszkola i chwalił się dzieciom jakiego ma pięknego przyjaciela. Spałem nawet z nim w jego własnym łóżeczku. A dzisiaj siedzę tutaj sam, w tej dużej, ciemnej szafie, bo Krzyś zupełnie o mnie zapomniał. Trzy miesiące temu urodził się Jaś braciszek Krzysia. Krzyś tak bardzo cieszył się, że wreszcie będzie miał braciszka. Opowiadał, że będzie się z nim bawił cały czas. A ja słuchałem, słuchałem i myślałem sobie, że teraz Krzyś będzie miał prawdziwego, żywego przyjaciela, z którym będzie biagał i bawił się, i robił mi się coraz bardziej smutno. Myślałem sobie, że przecież ja jestem tylko misiem, nie umiem biegać, śmiać się i mówić. Pewnie juz do końca zycia będę siedział w tej szafie.
Nagle zaczęło się dziać coś dziwnego. Miś usłyszał tajemnicze chrobotanie. – E nie, to tylko mi się wydaje – pomyślał zasmucony.
Chrobotanie jednak powtórzyło się po raz drugi, trzeci i kolejny raz. Miś nadstawił uszka i szeroko otworzył oczka. Serduszko misia, pełne nadziei zaczęło mocniej bić. – Może to Krzyś?- pomyślał. Po kolejnym chrobotaniu, nagle głosno skrzypnęły zawiasy starej szafy. – Nie to niemożliwe. Uszczypnijcie mnie, bo nie wierzę – myśli kłębiły się w misiowej głowie. – Ależ tak, tak, to prawda…. W uchylonych drzwiach szafy ukazała się buzia Krzysia.
Krzyś miał smutną minę i był pełen poczucia winy. Nieśmiało wyciągnął rączkę w kierunku misia i delikatnie dotknął futerka. Drobnymi paluszkami najpierw pogłaskał łebek, później dotknął delikatnie wytartej łatki na brzuszku. Podniósł misia niepewnie, popatrzył w jego brązowe oczka i mocno przytulił do siebie. Miś nie mógł uwierzyć, że dzieje się to naprawdę. Przytulił łebek do piersi Krzysia, a później przylgnął do niej całym swoim misiowym ciałkiem. Z prawego oczka misia kapnęła duża, przezroczysta łza. Usłyszał cichy szept Krzysia. Krzyś tłumaczył się i przepraszał misia za to, że porzucił go zafascynowany swoim małym braciszkiem. – Myślałem, że mój braciszek będzie od razu duży i będę mógł się z nim bawić – tłumaczył się. – Mama wprawdzie mówiła, że będzie on najpierw malutki i nie będę mógł się od razu z nim bawić, że będzie tylko jadł, płakał i dużo spał, bo podczas snu dzieci podobno szybciej rosną. Ale ja jakoś inaczej sobie to wyobrażałem. Przepraszam Cię misiu, że cię tak porzuciłem. Zamieszkałeś sam w ciemnej szafie i pewnie bardzo bałeś się. Od tej chwili będziemy już zawsze razem. Wiesz co, mam pomysł. Przedstawię cię mojemu braciszkowi. Na pewno polubicie się.
Krzys popatrzył w śmiejące się oczka misia, przytulił go jeszcze mocniej i pobiegł szybko do Jasia.