Bajka „Zielone pudełko”

Autorka: Grażyna Grudzień

Na  ulicy Pięknej w Biłgoraju mieszkała pani Zosia, a właściwie babcia Zosia. W jej małym mieszkanku stały wiekowe meble. Jeden z nich wyróżniał się, przynajmniej dla wnuczki. Była to maszyna do szycia z nożnym pedałem, kołem i pasem napędowym. Każda wizyta u babci była dla Wiesi przygodą. Stara maszyna raz stawała się samochodem z kołem zamachowym zamiast kierownicy albo huśtawką na pedale. Lubiła bawić się również małym zielonym pudełkiem, które stało wciśnięte w kąt. Pudełko było nieduże, a w środku skarby. Guziki: plastikowe, metalowe, z masy perłowej, drewniane, duże, małe, same cuda. Wiesia przyjechała do babci w odwiedziny. Po pysznym obiedzie poszła na podwórko pobawić się z pieskiem Mimi. Biegali po trawie wspaniale się bawiąc. Zza płotu przyglądał im się chłopiec Jacek:

  • Chodź do nas, będziemy bawić się razem – zawołała Wiesia.

Jacek przeskoczył niski płotek i dołączył do zabawy. Rzucali do siebie piłkę, a Mimi skakał i chciał im ją odebrać. Wiesi poplątały się nogi i upadła rozrywając sweter, gubiąc guziki. Jacek pomógł podnieść się Wiesi. Poszli do domu z nietęgimi minami. Babcia pokiwała głową. 

  • Nie martw się wnusiu. Przynieś okulary i to zielone pudełko z maszyny do szycia.

Jacek z Wiesią usiedli przy stole i otworzyli pudełko. Na serwetę wysypały się guziki. 

  • Babciu, jakie piękne. Można zrobić z nich ozdoby, na przykład broszki. 

Babcia wybrała guziki żeby przyszyć je do swetra. Jacek znalazł guzik w kształcie piłki do koszykówki. Wiesia wybrała guziczki w kształcie łezki, kwiatów, pszczółek i ułożyła z nich łąkę. Kiedy sweterek był już naprawiony guziki wróciły do pudełka. 

W nocy babci wydawało się, że słyszy stuki i śmiechy dochodzące z zielonego pudełka. To guziki cieszyły się, że były znowu przydatne. Zielone pudełko z guzikami poczuło, że Wiesia będzie często do niego zaglądać, a guziki będą żyły drugim życiem.

Bo takich guzików, jak u babci – to nie ma w żadnym sklepie.

Bajka „Zielone pudełko” Read More »

Bajka „Kwiatowy ogród”

Autorka: Marianna Kowalik

W niedużym domu, który stał w ogrodzie mieszkało z rodzicami dwoje małych dzieci: Emilka  i Jacek. 

Zimą, ponieważ było zimno, rzadko wychodzili z domu do ogrodu. Najczęściej wyglądali przez okno. Natomiast jak był śnieg i przygrzewało słońce i było trochę cieplej, wybiegali i jeździli na sankach, lepili bałwana, czy rzucali śnieżkami.

Zimą w ogrodzie kwiatki pod białym, puszystym śniegiem śpią sobie i czekają na pierwsze promienie słońca. Jak tylko słoneczko zaczęło mocniej grzać, jak się robiło cieplej, spacerowali po ogrodzie. Zaczęli zauważać i pytali swoich rodziców co to za roślinki wyglądają z już czarnej ziemi. Rodzice opowiadali, że to już kwiatki budzą się do życia. Zaczęły kiełkować, wychylać swoje łebki i rosnąć. Najpierw pierwiosnki zakwitły, później śnieżynki. Wreszcie wyrosły żonkile i pokazując swoje kiełki, w końcu wypuszczają pąki kwiatowe.

Pod wpływem promieni słonecznych rozkwitają piękne żółte i białe pierwsze ich kwiaty. W ogrodzie obok żonkili wyrastają białe i przecudnie pachnące narcyzy. Na innej rabatce wyrastają również kolorowe przepiękne bratki. Bratki mają przeróżne kolory. Są białe, żółte, granatowo-żółte, bordowo-żółte i jeszcze inne, przecudnie kolorowe. 

W tym samym czasie kwitną też stokrotki. Obrzeża mają białe, a środeczki czerwone. Są też stokrotki, które mają brzegi czerwone, a środki białe.

Bardzo miłymi kwiatkami są małe, drobne fiołki. Fiołki przecudnie pachną. Z zerwanych fiołków dzieci zrobiły bukiecik i dały je mamie. Mama włożyła je do małego wazoniku. Wieczorem, jak wy spałyście, mama popatrzyła na kwiatki i pomyślała, jakie ma kochane i dobre dzieci.

Trochę później zakwitają tulipany. Ich kwiatki są jak kielichy. Mają one przeróżne kolory. Jedne są smukłe, inne pyzate. Tulipany to takie wczesne dostojne kwiatki.

Jest miesiąc maj, jest już ciepło i kwitną piwonie, białe, różowe, czerwone.

Wszystkie wymienione kwiatki przekwitają i tylko pozostają w naszej pamięci, że po zimie będzie wiosna i znowu zakwitną.

Dostojne róże to kwiaty, które kwitną długo, przez  całe lato, ale Emilka i Jacek latem opuszczają swój ogród i jadą z rodzicami na urlop. Wracają późnym latem i ogród znów ożywa, śmiechem i zabawami wśród chryzantem, które kwitną też różnymi kolorami.

Po pięknym lecie nadchodzą chłodne krótsze dnie i kwiaty przekwitają. Wieją wiatry, jest zimno i dzieci juz tylko wyglądają na ogród przez okno. Ale nie martwcie się, te kwiatki znów zakwitną wiosną.

Bajka „Kwiatowy ogród” Read More »

Bajka o księciu

Autorka: anonimowa

Dawno, dawno temu za górami, za lasami mieszkał książe Świrek w pięknym zamku z żoną i służącą. Pewnego razu w słoneczny dzień dostrzegł, że żona śpi. Spała snem twardym i nie mogła się obudzić. Książe postanowił szukać pomocy u lekarza, który mieszkał w dalekim kraju.

Wybrał się w podróż ze swoją świtą. Towarzyszyły mu słonie, wielbłądy, psy, lwy i służący, a także jego ukochany koń, który mu służył wiernie.

Po długiej wędrówce dotarł do chatki na zboczu doliny gdzie płynęła rzeka, obfita w ryby, ptaki, motyle. 

Książe zsiadł z konia i wszedł do domu lekarza, a swego kochanego konika, który go wiózł na swoim grzbiecie pozostawił przed domem. Po długim oczekiwaniu konik zaczął kopać kopytem, domagał się powrotu swego pana do domu. Książe wraz z lekarzem powrócili do domu i jego żona po zażyciu lekarstwa wyzdrowiała. Żyli długo i szczęśliwie.

Bajka o księciu Read More »

Bajka „Baletki Baletnicy”

Autorka: Anonimowa

Dawno temu rósł sobie lasek przez który wiodła droga do wsi. Pewnego razu rozszalała się taka straszna wichura, że gałęzie drzew łamały sie jak zapałki spadając z trzaskiem na ziemię. Odłamała się również spora kłoda, która była częścią starego dębu. Leżała tam bezradna, oderwana od reszty drzewa. Czuła, że powoli staje się martwa odłączona od jej macierzystego drzewa, z którego dotąd czerpała życiodajne soki. – Spróchnieję tu – myslała – zjedzą mnie korniki lub inne robaczki. Zrobiło jej się bardzo smutno, że tak musi zakończyć swe życie podczas gdy jej siostry gałęzie będą słuchać leśnych opowieści i obserwować wszystko ze swojego drzewa. Traciła więc nadzieje na dalsze życie. 

Pewnego dnia przejeżdżał tamtędy wiejski gospodarz, który na swojej furmance miał stertę suchych gałęzi przeznaczonych na opał. 

Przystanął, zszedł z wozu i zaczął przyglądać się kłodzie. 

-Zginę w ogniu – pomyślała kłoda ze strachem.

Tymczasem chłop obejrzał kłodę, postukał w nią parę razy i z niemałym wysiłkiem wtaszczył ją na furmankę. Po drodze trzęsło się wszystko na wozie a kłoda choć ciężka też podskakiwała ze strachu. 

Gdy dojechali na miejsce chłop zrzucił gałęzie i kłodę na podwórko żeby drewno dobrze wyschło. Po pewnym czasie gdy już słońce odpowiednio wygrzało i wysuszyło kłodę, przeniósł ją do szopy. 

-No to po mnie – pomyślała gdy zaczał ja piłowac ogromną piłą.

Znosiła ból i czuła że na tym jej żywot się skończy. Tymczasem chłop pociął kłode na deski a z desek i gwoździ zbił zgrabną ławeczkę. Pomalował ją zieloną farbą żeby zabezpieczyć przed deszczem. Ławeczka wyszła śliczna! Gdy wyschła wkopał ją przy drodze obok płotu, który okalał jego dom i ogródek. 

Nasza odmieniona kłoda ze zdumieniem patrzyła na siebie, ale jej prawdziwe drugie życie dopiero się zaczynało. 

Nie było ono nudne. Ciągle ktoś przysiadał na ławeczce, a to żeby odpocząć lub po prostu podziwiać krajobraz, który się wokół roztaczał. Były to szumiące łany zbóż a w dali było widać las. Tak, ten las z którego ona przyjechała. Nierzadko przysiadały na ławeczce kumoszki, częstując się nawzajem coraz to nowymi ploteczkami o życiu wsi i jej mieszkańców. Dzięki temu ławeczka nie ruszając się z miejsca znała prawie wszystkich mieszkańców wsi. Czasem wieczorem na ławce usiadła jakaś zakochana para, żeby w świetle księżyca raczyć się wzajemnie miłosnymi wyznaniami.  

Kiedy południowe słońce nagrzało ją swoimi promieniami, układał się na niej kot jak na piecu i mruczał jej bajki. Ławeczka czuła się teraz bardzo potrzebna i ważna. Była szczęśliwa – Warto było tak cierpieć – pomyślała – Teraz moje życie jest naprawdę ciekawe i ma sens. – Moje cierpienie nie poszło na marne – pomyślała. 

Czasami gdy już nie ma nadziei na lepsze życie, pojawia się na naszej drodze ktoś, kto może całkowicie odmienić nasz los, dając w zamian za cierpienie całkowite szczęście.        

Bajka „Baletki Baletnicy” Read More »

Bajka „Ławeczka”

Autorka: Anna Zbiczak

Dawno temu rósł sobie lasek przez który wiodła droga do wsi. Pewnego razu rozszalała się taka straszna wichura, że gałęzie drzew łamały sie jak zapałki spadając z trzaskiem na ziemię. Odłamała się również spora kłoda, która była częścią starego dębu. Leżała tam bezradna, oderwana od reszty drzewa. Czuła, że powoli staje się martwa odłączona od jej macierzystego drzewa, z którego dotąd czerpała życiodajne soki. – Spróchnieję tu – myslała – zjedzą mnie korniki lub inne robaczki. Zrobiło jej się bardzo smutno, że tak musi zakończyć swe życie podczas gdy jej siostry gałęzie będą słuchać leśnych opowieści i obserwować wszystko ze swojego drzewa. Traciła więc nadzieje na dalsze życie. 

Pewnego dnia przejeżdżał tamtędy wiejski gospodarz, który na swojej furmance miał stertę suchych gałęzi przeznaczonych na opał. 

Przystanął, zszedł z wozu i zaczął przyglądać się kłodzie. 

-Zginę w ogniu – pomyślała kłoda ze strachem.

Tymczasem chłop obejrzał kłodę, postukał w nią parę razy i z niemałym wysiłkiem wtaszczył ją na furmankę. Po drodze trzęsło się wszystko na wozie a kłoda choć ciężka też podskakiwała ze strachu. 

Gdy dojechali na miejsce chłop zrzucił gałęzie i kłodę na podwórko żeby drewno dobrze wyschło. Po pewnym czasie gdy już słońce odpowiednio wygrzało i wysuszyło kłodę, przeniósł ją do szopy. 

-No to po mnie – pomyślała gdy zaczał ja piłowac ogromną piłą.

Znosiła ból i czuła że na tym jej żywot się skończy. Tymczasem chłop pociął kłode na deski a z desek i gwoździ zbił zgrabną ławeczkę. Pomalował ją zieloną farbą żeby zabezpieczyć przed deszczem. Ławeczka wyszła śliczna! Gdy wyschła wkopał ją przy drodze obok płotu, który okalał jego dom i ogródek. 

Nasza odmieniona kłoda ze zdumieniem patrzyła na siebie, ale jej prawdziwe drugie życie dopiero się zaczynało. 

Nie było ono nudne. Ciągle ktoś przysiadał na ławeczce, a to żeby odpocząć lub po prostu podziwiać krajobraz, który się wokół roztaczał. Były to szumiące łany zbóż a w dali było widać las. Tak, ten las z którego ona przyjechała. Nierzadko przysiadały na ławeczce kumoszki, częstując się nawzajem coraz to nowymi ploteczkami o życiu wsi i jej mieszkańców. Dzięki temu ławeczka nie ruszając się z miejsca znała prawie wszystkich mieszkańców wsi. Czasem wieczorem na ławce usiadła jakaś zakochana para, żeby w świetle księżyca raczyć się wzajemnie miłosnymi wyznaniami.  

Kiedy południowe słońce nagrzało ją swoimi promieniami, układał się na niej kot jak na piecu i mruczał jej bajki. Ławeczka czuła się teraz bardzo potrzebna i ważna. Była szczęśliwa – Warto było tak cierpieć – pomyślała – Teraz moje życie jest naprawdę ciekawe i ma sens. – Moje cierpienie nie poszło na marne – pomyślała. 

Czasami gdy już nie ma nadziei na lepsze życie, pojawia się na naszej drodze ktoś, kto może całkowicie odmienić nasz los, dając w zamian za cierpienie całkowite szczęście.        

Bajka „Ławeczka” Read More »

Bajka „Misiowy świata”

Autorka: Elżbieta Kurpńska

Gdzieś daleko stąd, a może całkiem blisko, za siódmą górą, a może za siódmą rzeką, na peryferiach dużego miasta w otoczeniu drzew dużych i małych stał sobie mały, zielony domek. W domku mieszkali Tata, Mama i dwaj chłopcy: 5-letni Krzyś i jego malutki braciszek Jaś. W zielonym domku Krzyś i Jaś mieli swój osobny pokój, który Tata i Mama nazywali pokojem dziecięcym. 

W pokoju dziecięcym oprócz łóżeczek obu chłopców, w rogu, blisko drzwi stała zielona, pięknie rzeźbiona stara szafa. Szafa, jak to mają w zwyczaju inne szafy, służyła do przechowywania różnych rzeczy: ubrań, bielizny, butów, pościeli. Stara zielona szafa była bardzo dumna z tego, że powierzono jej opiece tyle skarbów.  

Ale szafa miała jeszcze jednego lokatora. Oprócz ubrań, w najciemniejszym jej kącie, na podłodze było coś jeszcze. Siedział tam cichutko mały pluszowy miś. Miś miał duże brązowe oczka i miękkie brązowe futerko troszkę przetarte na łebku i brzuszku.Misiowi jednak te wytarte łatki wcale nie przeszkadzały, wręcz przeciwnie, przypominały mu o pięknych chwilach spędzonych z Krzysiem. – Ach, jakie piękne były to dni – często z rozrzewnieniem wspominał miś. – Krzyś tak mocno i często mnie przytulał, że aż wytarł mi futerko. Jeździłem z nim na wakacje. Czasami zabierał mnie ze sobą do przedszkola i chwalił się dzieciom jakiego ma pięknego przyjaciela. Spałem nawet z nim w jego własnym łóżeczku. A dzisiaj siedzę tutaj sam, w tej dużej, ciemnej szafie, bo Krzyś zupełnie o mnie zapomniał. Trzy miesiące temu urodził się Jaś braciszek Krzysia. Krzyś tak bardzo cieszył się, że wreszcie będzie miał braciszka. Opowiadał, że będzie się z nim bawił cały czas. A ja słuchałem, słuchałem i myślałem sobie, że teraz Krzyś będzie miał prawdziwego, żywego przyjaciela, z którym będzie biagał i bawił się, i robił mi się coraz bardziej smutno. Myślałem sobie, że przecież ja jestem tylko misiem, nie umiem biegać, śmiać się i mówić. Pewnie juz do końca zycia będę siedział w tej szafie. 

Nagle zaczęło się dziać coś dziwnego. Miś usłyszał tajemnicze chrobotanie. – E nie, to tylko mi się wydaje – pomyślał zasmucony.

Chrobotanie jednak powtórzyło się po raz drugi, trzeci  i kolejny raz. Miś nadstawił uszka i szeroko otworzył oczka.  Serduszko misia, pełne nadziei zaczęło mocniej bić. – Może to Krzyś?- pomyślał. Po kolejnym chrobotaniu, nagle głosno skrzypnęły zawiasy starej szafy. – Nie to niemożliwe. Uszczypnijcie mnie, bo nie wierzę – myśli kłębiły się w misiowej głowie. – Ależ tak, tak, to prawda…. W uchylonych drzwiach szafy ukazała się buzia Krzysia.

Krzyś miał smutną minę i był pełen poczucia winy. Nieśmiało wyciągnął rączkę w kierunku misia i delikatnie dotknął futerka. Drobnymi paluszkami najpierw pogłaskał łebek, później dotknął delikatnie wytartej łatki na brzuszku. Podniósł misia niepewnie, popatrzył w jego brązowe oczka i mocno przytulił do siebie. Miś nie mógł uwierzyć, że dzieje się to naprawdę. Przytulił łebek do piersi Krzysia, a później przylgnął do niej całym swoim misiowym ciałkiem. Z prawego oczka misia kapnęła duża, przezroczysta łza. Usłyszał cichy szept Krzysia. Krzyś tłumaczył się i przepraszał misia za to, że porzucił go zafascynowany swoim małym braciszkiem. – Myślałem, że mój braciszek będzie od razu duży i będę mógł się z nim bawić – tłumaczył się. – Mama wprawdzie mówiła, że będzie on najpierw malutki i nie będę mógł się od razu z nim bawić, że będzie tylko jadł, płakał i dużo spał, bo podczas snu dzieci podobno szybciej rosną. Ale ja jakoś inaczej sobie to wyobrażałem. Przepraszam Cię misiu, że cię tak porzuciłem. Zamieszkałeś sam w ciemnej szafie i pewnie bardzo bałeś się. Od tej chwili będziemy już zawsze razem. Wiesz co, mam pomysł. Przedstawię cię mojemu braciszkowi. Na pewno polubicie się. 

Krzys popatrzył w śmiejące się oczka misia, przytulił go jeszcze mocniej i pobiegł szybko do Jasia.              

Bajka „Misiowy świata” Read More »

Bajka „Wierzbowe myśli”

Autorka:  Elżbieta Kurpińska

Za górami, za lasami, w pewnej pięknej, zielonej krainie było wiele rzek. Brzegi jednej z nich, spokojnej, leniwie płynącej, porastały duże, małe drzewa i krzewy. Wśród nich były także strzeliste topole. Topole śmiało I wysoko podnosiły swoje głowy chcąc dosięgnąć nimi nieba. Wyprostowane prężyły się dumnie. I tam na górze szeptały do siebie  tajemniczym szmerem, skłaniając ku sobie głowy. 
Tuż obok osiedla topoli stała samotnie wierzba Iwa. Swoje proste i długie włosy spuszczała aż do ziemi. Niektóre z nich dotykały lustra wody. 
Iwa nieśmiało nieśmiało spoglądała na wysokie topole. – Jakie one są piękne. Takie smukłe, wysokie i dumne – myślała zachwycona – też bym chciała być jak one. Mają takie piękne, ułożone fryzury. Pewnie często chodzą do fryzjera. A moje włosy są takie proste i wiecznie rozczochrane. – A może gdybym tak…- pomyślała nieśmiało- Tak, tak, gdybym tak uporządkowała włosy i na przykład uczesała w warkocz.
Zaczęła uważnie przyglądać się w wodzie rzeki swojej czuprynie, obracając głowę raz w lewą stronę, raz w prawą stronę.
– Już wiem, już wiem – wykrzyknęła uradowana – zaplotę warkocz, zaczynając od środka głowy.
Jak pomyślała tak zrobiła. Zaczęła zaplatać warkocz najpierw z czterech środkowych gałęzi, później dodała koleje boczne.
Trwało to trochę długo, bo praca była trudna. Ale Iwa tak bardzo chciała być podobna do topoli, że zaplatała warkocz wytrwale, nie zważając na trudności. Wreszcie skończyła i uważnie przyjrzała się swemu dziełu. Była z siebie bardzo dumna. Warkocz był tak gruby i sztywny, że stał jak szpic. Śmiało podeszła do topoli pewna, że teraz dorówna im wzrostem i usłyszy o czym mówią. Jakież było jej rozczarowanie, gdy okazało się, że swoim wzrostem sięga im tylko do pasa i nie słyszy o czym rozmawiają. Po raz kolejny spojrzała w lustro wody – Ta woda kłamie. To nie jest moje prawdziwe oblicze – złościła się. – Może jak zmęcę dobrze wodę, a później ona ustoi się to lustro wody będzie dawało prawdziwe odbicie.
Niestety nie pomogło drugie, trzecie, ani nawet piąte męcenie wody. Odbicie zawsze było takie samo. Była zła na wodę, na siebie, żałowała zmarnowanego czasu i włożonego trudu. Z wielkim szlochem zaczęła rozplątywać włosy. Ciepłe, rozleniwiając słońce wysuszyło włosy i wprowadziło ją w letarg. Stała zrezygnowana z rozpuszczonymi włosami.
Nagle jakiś figlarny promyk słońca pogłaskał ją w policzek. Pobiegła wzrokiem za promieniem i ujrzała, po drugiej stronie rzeki, piękne krzewy z dużymi, zielonymi liśćmi. – Jakie one piękne. Nie są tak strzeliste jak topole, ale mają takie duże liście. Nie mogłam być podobna do topoli, ale na pewno mogę być podobna do tych krzewów, i wtedy na pewno zrozumiem o czym one mówią. Tylko co mam zrobić, żeby mieć takie liście – zastanawiała się głośno.
Myślała, myślała i ……i wymyśliła. – Gdybym tak na każdym swoim włosie związała po kilka supełków, to może byłyby podobne do tych dużych liści. 
I ochoczo zabrała się do pracy. Zaplatała cierpliwie supełki dzień i noc. Uradowana zakończyła pracę i przejrzała się w tafli wody. Raz, drugi, trzeci. – Niby zrobiłam wszystko jak należy ale coś mi tu nie pasuje – zastanawiała się głośno. – Nie pasuje ale nie wiem co. Muszę pomyśleć….
Wtem usłyszała jakieś głosy. Słyszała je już nie raz. Byli to bowiem ludzie płynący kajakami po rzece. Tym razem była to rodzina złożona z rodziców i dwojga dzieci.
Dzieci na zakończenie roku otrzymały bardzo dobre świadectwa i rodzice postanowili sprawić im w nagrodę przyjemność. Wiedzieli jak bardzo dzieci lubią rzekę i spływy kajakowe. Cała czwórka uradowana własnym towarzystwem, słoneczna pogodą głośno zachwycała się piękną rzeką i rosnącymi na jej brzegach  krzewami i drzewami. 
– Jakie piękne, wysokie topole – mówił Jaś.
– Zobacz, zobacz Jasiu jakie te krzewy są piękne, mają takie duże liście – wtórowała mu Marysia.- Ale co to za dziwne drzewo – zdziwił się Jaś, gdy podpłynęli do Iwy – Wygląda jak wierzba. Tak to na pewno wierzba, przecież mam 5 z biologii i umiem rozpoznawać drzewa tylko dlaczego ma takie splątane gałęzie – zastanawiał się Jaś.
– Wiesz Jasiu. Wczoraj była tu burza, wiał porywisty wiatr i może on splątał jej gałęzie, a ona nie ma teraz siły ich rozplątać – powiedziała Marysia
– To może jej pomożemy – rzucił hasło tata.
I zabrali się żwawo całą rodziną do rozplątywania gałęzi. Trwało to mniej niż chwilę, bo takiej samej zgranej grupie, jak to mówią niektórzy, robota pali się w rękach.  
Iwa początkowo zdziwiona, później poddała się chętnie czynności rozplątywania gałęzi. Po rozplątaniu ostatniej najmniejszej gałęzi, postała chwilę spokojnie, a następnie otrząsnęła się jak pies po wyjściu z kąpieli. I nagle stał się cud. Usłyszała o czym mówią drzewa i krzewy. Usłyszała co mówią topole, usłyszała co szepczą piękne liście na krzewie po drugiej stronie rzeki.  Wszyscy mówili o niej. Mówili, że jest taka piękna, ma takie długie proste włosy sięgające ziemi, że jest dobrą sąsiadką i lubią jej towarzystwo.             

Bajka „Wierzbowe myśli” Read More »

Warsztaty bajkopisania z Lilią Potonią

Październik okazała się czasem doskonałym na warsztaty bajkotworzenia. Uczestniczki projektu „Międzypokoleniowa Kawiarenka Kulturalna” wzięły w nich udział. Prowadzącą była artterapeutka Lilia Potonia, która oprócz tego że pokazała uczestniczkom z czego składa się bajka i jak ją tworzyć, to przedstawiła także aspekt terapeutyczny bajek. Warsztaty bardzo się spodobały i żałowałyśmy, że zostały zapalanowane tylko trzy. Postaramy się o więcej w kolejnym roku.

W ramach warsztatów powstały bajki, z którymi można się zapoznać pod linkiem https://fundacjakaruzela.org.pl/category/dzialania-dla-seniorow-i-miedzypokoleniowe/mkk/bajki-od-seniorow/

Jak wyglądały warsztaty? Wszystko widać na filmiki.

zdjęcia z warsztatów przedstawiające pracujące uczestniczki

Warsztaty bajkopisania z Lilią Potonią Read More »

Zapraszamy do udziału w Międzypokoleniowej Kawiarence Kulturalnej

Serdecznie zapraszamy do udziały w Międzypokoleniowej Kawiarence Kulturalnej, której działania są skierowane zarówno do osób w wieku 60+ jak i młodszych. Zainteresowane osoby mogą wziąć udział, do wyboru, w następujących działaniach:
– warsztaty tańce w kręgu,
– wspólne wyjścia na wydarzenia kulturalne,
– warsztaty rękodzieła „Akademia Biżuterii”,
– warsztaty bajkotworzenia i poezjopisania.
Szczegóły i zapisy pod nr 509452187. Zapraszamy.

Zapraszamy do udziału w Międzypokoleniowej Kawiarence Kulturalnej Read More »