Autorka: Grażyna Grudzień
Na ulicy Pięknej w Biłgoraju mieszkała pani Zosia, a właściwie babcia Zosia. W jej małym mieszkanku stały wiekowe meble. Jeden z nich wyróżniał się, przynajmniej dla wnuczki. Była to maszyna do szycia z nożnym pedałem, kołem i pasem napędowym. Każda wizyta u babci była dla Wiesi przygodą. Stara maszyna raz stawała się samochodem z kołem zamachowym zamiast kierownicy albo huśtawką na pedale. Lubiła bawić się również małym zielonym pudełkiem, które stało wciśnięte w kąt. Pudełko było nieduże, a w środku skarby. Guziki: plastikowe, metalowe, z masy perłowej, drewniane, duże, małe, same cuda. Wiesia przyjechała do babci w odwiedziny. Po pysznym obiedzie poszła na podwórko pobawić się z pieskiem Mimi. Biegali po trawie wspaniale się bawiąc. Zza płotu przyglądał im się chłopiec Jacek:
- Chodź do nas, będziemy bawić się razem – zawołała Wiesia.
Jacek przeskoczył niski płotek i dołączył do zabawy. Rzucali do siebie piłkę, a Mimi skakał i chciał im ją odebrać. Wiesi poplątały się nogi i upadła rozrywając sweter, gubiąc guziki. Jacek pomógł podnieść się Wiesi. Poszli do domu z nietęgimi minami. Babcia pokiwała głową.
- Nie martw się wnusiu. Przynieś okulary i to zielone pudełko z maszyny do szycia.
Jacek z Wiesią usiedli przy stole i otworzyli pudełko. Na serwetę wysypały się guziki.
- Babciu, jakie piękne. Można zrobić z nich ozdoby, na przykład broszki.
Babcia wybrała guziki żeby przyszyć je do swetra. Jacek znalazł guzik w kształcie piłki do koszykówki. Wiesia wybrała guziczki w kształcie łezki, kwiatów, pszczółek i ułożyła z nich łąkę. Kiedy sweterek był już naprawiony guziki wróciły do pudełka.
W nocy babci wydawało się, że słyszy stuki i śmiechy dochodzące z zielonego pudełka. To guziki cieszyły się, że były znowu przydatne. Zielone pudełko z guzikami poczuło, że Wiesia będzie często do niego zaglądać, a guziki będą żyły drugim życiem.
Bo takich guzików, jak u babci – to nie ma w żadnym sklepie.